Wstecz Maratony Strona główna Aktualności Archiwum Kontakt

 

Relacja „LIVE” z przejazdu Grzegorza Bordoszewskiego:

Autor: Wojciech Wieczorek

 

20 września 2009 13:15

 

W tej chwili godzina 13 niedziela Grzegorz Bordoszewski znajduje się na 4 lub 5 pozycji. Po 24h przejechał około 450km. Minął miejscowość Szypliszki niedaleko granicy z Litwą. Po drodze w nocy były przygody.

Jadąc w 4osobowym składzie kolarz zgubili w nocy drogę niedaleko granicy z Rosją i stracili około 30 minut na odnalezienie prawidłowej drogi. Na trasie zdarza się złapać gumę., To dopiero początek lecz na twarzach wszystkich kolarzy widać ogromne zmęczeni. To dopiero 24h limitu czasu na przejazd ponad 3tys. km to 10 dni wiec co będzie później. Czy człowiek jest w stanie ukończyć taki dystans w tak krótkim czasie. Tern jak dotąd mocno górzysty strome zjazdy i ostre podjazdy, a do gór przecież setki kilometrów. Każda góra zaczyna im sprawiać wiele trudu.

W okolicach godzin 24- 1 w nocy kolarze rozstali się wybierając różne warianty na postój. Każdy ma swoja taktykę. Grzegorz postanowił wypocząć. Ma doświadczenie w imprezach długodystansowych. I wydaje się, że doskonale wie co robi jego pozycja jest naprawdę dobra. Jedzie w kategorii sport tzn. z wozem technicznym. W skład jego ekipy wchodzą Wojciech Wieczorek - kierowca i Dariusz Cybul - mechanik, masażysta. W wolnych chwilach będziemy starali się podrzucić jakiś nius tymczasem nawet my (obsługa jesteśmy także zmęczeni) Pozdrawiamy i ruszamy dalej.

 

 

22 września 2009 11:57

 

Witam.

Korzystamy z hot spota. Nie działa nam bezprzewodowy internet z orange.

Zaraz będę coś pisał. Choć jednocześnie się posilamy i szykujemy posiłki dla Grzegorza.

 

Pozwolę sobie przypomnieć kto to "my"

Skład ekipy to kolarz biorący udział w MRDP Grzegorz Bordoszewski, masażysta i mechanik w jednej osobie Dariusz Cybul i Wojciech Wieczorek w roli kierowcy i kilku pomniejszych organizacyjnych spraw.

 

Za chwilę opiszę coś więcej. Poszukam tymczasem aparatu fot. i jakiegoś programu do edycji rozmiaru zdjęć bo "tydzień" się poprzednio wysyłały

 

 

22 września 2009 13:11

 

Właśnie na posiłek zajechał Grzegorz i kolarz, z którym zaczął dziś jazdę Tomasz Bagrowski nr 8

 

Serdecznie przepraszamy za brak relacji, ale powodem był brak dostępu do internetu.

Czołówka maratonu przemierzyła już sporą część wyścigu.

Kolarze w większości nie jada razem. Rozdzielili się już po pierwszej nocy. Czasami zdarza się, że dochodzi do wspólnej wycieczki przez kilka godzin lub nawet cały dzien.

 

Zacznę może od miejscowości Włodawa, w której Grzegorz pojawił się wczoraj. Jest to miejscowość na styku 3 granic ":polskiej, białoruskiej, ukraińskiej.

Grzegorz od sobotniej nocy jedzie sam. Dalej od Włodawy przesuwamy się w dół wzdłuż granicy z Ukraina kolejno przez Zosin (w którym był kolejny, 9 punkt kontrolny z pośród 27) najdalej zamieszkany punkt Polski na wschód do Hrubieszowa, w którym zostaliśmy na noc. Jest to nasz trzeci nocleg. Zarazem najdłuższy około 7 godzin. Na więcej nie można sobie pozwolić. Potrzeba dłuższego snu była wysoce wskazana by moc dalej utrzymywać obecne tempo, a także ze względu na zaplanowana dalsza taktykę, której na razie nie zdradzamy. Kolarze jeśli się mijają to raczej na nocleg cos na zasadzie pit stopu w formule 1. brak bezpośrednich wyprzedzeń.

 

Zaraz po starcie z Hrubieszowa Grzegorz został zauważony przez kolarza jadącego za nim. Ten szybko do niego doskoczył. Okazał się nim Tomasz Bagrowski z nr.8, który także na miejsce noclegu wybrał Hrubieszów.

 

Aktualnie razem pokonują dystans. Współpraca jest dobra dla obydwu bo można minimalnie po oszczędzać sil lub nieco przyśpieszyć, idzie jednak rożnie. Łatwo zauważyć, że Tomek Bagrowski jedzie agresywnie pod górę, ale nie korzysta ze zjazdów i nie przyspiesza odpowiednio do nachylenia terenu. Zupełnie odwrotnie jedzie Grzegorz, który preferuje spokojny podjazd i przyspieszenie ze zjazdu.

 

Wspominam o podjazdach i zjazdach, ale góry dopiero przed nami. Właśnie zagościmy w nich na dłużej. Przejedziemy przez wszystkie najwyższe pasma. I to one okażą się etapami prawdy. Ponad 1/3 długości trasy za nami, ale nie oznacza to 1/3 czasu spędzonego w drodze. Góry bowiem mocno zwolnią wszystkich kolarzy. Na najbliższe dni zapowiada się naprawdę ciężka przeprawa.

 

Aktualnie o godzinie 12:30 we wtorek 22-09-2009 przyjechali przez Tomaszów Lubelski do Jarosławia na szybki obiad. Ekipa Grzegorza w składzie Dariusz Cybul i Wojtek Wieczorek jest odpowiedzialna miedzy innymi za to, by Grzegorz mógł zasiąść od razu do stołu. I ruszyli właśnie dalej w kierunku Ustrzyk Dolnych.

Zapewne dwójka kolarzy w składzie Grzegorz Bordoszewski i Tomasz Bagrowski przejedzie razem cały dzien.

 

Pozdrawiamy z trasy MRDP."

 

 

23 września 2009 15:09

 

Wszyscy kolarze wjechali już w góry. Jedni wczoraj inni dzisiaj (środa). Z 9 startujących zawodników jedzie aktualnie 7. Jeden wycofał się ze względów służbowych, inny nabawił się kontuzji ścięgna Achillesa. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Jesteśmy po ciężkiej nocy. Dlaczego ciężka? Ponieważ bez noclegu tylko z małymi przystankami na dwie drzemki. Grzegorz nadrobił sporo kilometrów i jest, lub powinien być, aktualnie na drugiej pozycji. Była to niezła zagrywka. Wcześniejsza jazda z Tomaszem Bagrowskim była dobrym urozmaiceniem przed kolejnymi etapami samotności. Wczoraj obaj kolarze złapali gumę w tym samym miejscu jadąc najmniej uczęszczanymi trasami za to także o najniższej kategorii nawierzchni. Kilkanaście minut później, po naprawie i ruszeniu w dalsza drogę, napotkaliśmy kładkę przez rzekę, po której nasz samochód typu bus nie był w stanie przejechać. Zmuszeni do rozłąki spotkaliśmy się po około 3 kwadransach. Grzegorz z Tomkiem jechali razem niemalże do Ustrzyk Górnych kiedy to jednak Grzegorz zdecydował się na nieco dłuższy postój i szykowanie się do nocnej przeprawy przez górskie pasma. Tomek wyjechał wcześniej i od tej pory go nie widzieliśmy. Noc była arcy ciężka. Wycieńczenie Grzegorza sięgało zenitu, ale jakoś daliśmy rade przetrwać. Mowie "my" bowiem także i nam masażyście i kierowcy udziela się ten najdłuższy w Polsce maraton. Częste kontrole przez straż graniczna sprawiały, że Grzegorz na długi czas znikał z pola naszego widzenia.

 

Ostatecznie po 6 rano zdecydowaliśmy się na godzinna drzemkę. Z zasypianiem nie ma problemu bowiem zasypia się w 5 sekund!!!!!

Chętnie popisałbym więcej, ale czas goni. Nie wiemy także jak będzie z kolejnymi dostępami do netu. Mamy nadzieje ze ok.

 

Pozdrawiam,

Wojciech Wieczorek"

 

 

23 września 2009 18:54

 

Grzegorz wyjechał z Nowego Targu. Kilkanaście minut później postój na zdjęcia i małe posiłki. Po chwili ruszył w kierunku Białki Tatrzańskiej.

Wypowiedz Grzegorza:

"Staram się szachować siłami mając w perspektywie kolejne setki kilometrów. Pokonywane odległości etapów różnią się od planowanych przed maratonem na minus. Zadowolony jestem z wspólnie obranej taktyki na etap dwóch dni i jedną noc jadąc bez przerwy. Celem było wyprzedzenie dwóch innych rywali z pozycji 2 i 3 i to się udało.

W związku z nieprzespana ubiegła nocą planuje zakończyć dzień około godziny 22 i rozpocząć dnia następnego ok godz. 6

Nie sposób nie wspomnieć o pomocy dwóch osób mi towarzyszących, które odpowiedzialne są za stałą opiekę, przygotowywaniem posiłków i napojów, sprzęt, masaże , sprawy organizacyjne i wiele innych"

 

Pozdrawiamy wszelkie media!

 

 

25 września 2009 07:50

 

Środowy wieczór nie był zbyt pomyślny dla całej ekipy. Choć wysunęliśmy się na drugie miejsce to Grzegorz gubił trasę, a my nie byliśmy w stanie mu pomóc. "Jestem wściekły" - kwitował. Był wściekły na siebie, na nas, na służby drogowe i wszelkie objazdy i remonty. Historia niestety powtórzyła się w czwartek z rana. W wyniku pomyłek straciliśmy 2 lub nawet 3h efektywnej jazdy. Dodatkowo rywale z miejsc 3 i 4 nie spali w nocy lub spali bardzo krótko i w konsekwencji nas wyprzedzili. Grzegorz spadł na 3 lub 4 miejsce. Do Istebnej jednak wrócił na 3 miejsce, ponieważ bezpośrednio na drodze wyprzedził zawodnika z numerem 4.

Po drodze na Istebną wspinał się z nimi inny kolarz, który postanowił aktywnie pokibicować zawodnikom pan Kubica (chyba Andrzej) z tamtych okolic. To także maratończyk rowerowy. 66 lat i nadal w formie!!!

 

Po Istebnej była Wisła, zakupy w tamtejszym sklepie rowerowym i odjazd w stronę Cieszyna. Ale chwilę później o godz. 15 ponowny postój na obiad i znów w drogę. I tak bez przerwy od soboty. Wzięliśmy (my tzn. Darek Cybul i Wojtek Wieczorek) ze sobą lekturę, bo myśleliśmy, że będzie na to godzinka lub dwie dziennie. Nie ma wolnej minuty. Jeśli pojawia się wolne 15 sekund, a nie nastawiliśmy budzika to istnieje ryzyko obudzenia się po kilku godzinach. Lektury leżą na samym spodzie wszystkich bagaży.

 

Z braku czasu i ten tekst nie jest wolny od braku polskich ogonków, bo tak wygodniej, szybciej.

Nie mam czasu czytać internetu, ale liczę, że relacje nie są przedstawiane w oryginalnych wersjach lecz poprawione :)

 

Najlepiej w tej sytuacji wypada pogoda. Idzie stałym tempem. Raczej uśmiechnięta niż pochmurna. No i w ogóle nie płacze.

 

 

25 września 2009 07:53

 

Niedługo po obiedzie Grzegorz stwierdza, że nie może dalej jechać. Musi stanąć i zdrzemnąć się chwilę.

Mówi, że na 0,5h podobno nastawia budzik. Po 45 minutkach wybudzony przez nas mówi, że jeszcze z 45 minut.

Przed drzemką był na 3 miejscu. W czasie jego drzemki wyprzedza nas nr 4. Ja (Wojtek Wieczorek) też kładę się spać. Wybudza mnie telefon, Grzegorza już nie ma. Darek relacjonuje mi, że z 5 minut po Grzegorzu jechał numer 9 (tak samo jak Grzegorz kat. sport)

 

Dojeżdżamy do Grzegorza w Wodzisławiu, ale on nie jedzie tylko się toczy. Mówi, że numer 9 przeleciał tylko koło niego.

Co się dzieje z Grzegorzem? Ma olbrzymie problemy z żołądkiem. Obiad zapewne w całości zalega w środku. Doświadczony kolarz z Czaplinka Janek Dymecki radzi w rozmowie telefonicznej by Grzegorz zażył popularnego napoju gazowanego zwanego odrdzewiaczem. Szybko serwujemy jemu ten specyfik. Mijają kolejne minuty i dziesiątki minut, ale poprawa nie nadchodzi. Przemierzamy wszystkie miejscowości po drodze za Wodzisławiem. Razem z Darkiem szykujemy mięte. Jeśli liczymy na sukces to musimy podejmować szybkie decyzje. Kolegialnie decydujemy się na nocleg na pierwszej stacji paliw. Dojeżdżamy do Raciborza. Szykujemy się spać no i w końcu jest internet!!!! Właśnie stąd dzisiejsze dwie relacje. Pisząc to Grzegorz już śpi od ponad godzinki i nie zbudzi go nawet tajfun. Dochodzi 23 więc pora i na nas.

W 24h przesunął się zdaje z 2giego miejsca na 5te. Dziś przez moment widziałem też jak pedałuje nr 9. Noga lekko chodzi i nie widać po nim zmęczenia. Tak jakby od wczoraj dopiero przystąpił do ataku. Jak dla mnie może wygrać nawet open mimo, że do wczoraj był chyba na 6, 7 miejscu. Liczba kolarzy natomiast spadła w ciągu ostatnich 24h do 6. Za nami (prawdopodobnie)jest tylko Tomek Bagrowski, z którym Grzegorz jechał wcześniej.

To jakiś dzień zwany tragedia, bo na pewno nie kryzys. Kryzys to można mieć po 15h od startu. Tu już jest "nieco" więcej. 2/5 drogi do końca.

I pogoda lekko się zmieniła. Niebo upuściło kilka pierwszych łez. Jest pochmurne. Na noc to może i plus. Ciepło nie ucieknie nam za wysoko, a zostając przy ziemi i nocleg w busie będzie cieplejszy.

 

ps jednak nie udało się wysłać wczoraj bo na net było hasło o czym pani na stacji paliw zapomniała a hasła nigdy nie znała :::::). Grzegorz ruszył około 7:15 ma do przejechania cały Racibórz i dalej w trasę. Ja z Darkiem robimy codzienne zakupy.

 

 

27 września 2009

 

Wczorajszy dzień (piątek) to u Grzegorza powrót do normalności, powrót po problemach gastrycznych. Szału z prędkością nie było, postawił na wytrzymałości, cisnęliśmy do 3 w nocy czyli spać chwilę później i pobudka po 7.

W piątek przejechaliśmy sporo gór. sporo nieporozumień i brak czasu na relacje. Znowu kapeć, ale ogólnie dobrze wiedzieć, że podgoniliśmy. Kryzys minął, nie było też Internetu, słabo z zasięgiem telefonów.

Dziękujemy serdecznie za trzymanie kciuków bo to pomaga :)

Mam mało czasu na net bo wysyłam z wozu technicznego konkurencji z Lublina. Grzegorz tym, że jechał do późna w nocy nadrobił sporą stratę. Startując w piątek rano był na końcu czyli na 5 pozycji bo tylko tylu kolarzy się ostało.

Rano czyli aktualnie jest z 15-20 minut za Grzegorzem Mazurem z Lublina(nr 9) około 2h [przed nimi jest Bogdan Szyszka.

Wjeżdżamy do Kowar obok Karpacz i dalej na Świeradów. Dziś jeszcze będziemy jechać przy granicy niemieckiej.

Nie miałem znów dostępu do netu, a od konkurencji nie mogłem skorzystać bo Michał Brodowski dostał sygnał od swojego Grześka , że jest potrzebny.

Minęliśmy Zgorzelec, nocowaliśmy w Gubinie. nad ranem na przeprawie promowej okazało się, że wyprzedziliśmy ich w nocy, to co najlepsze dla Grześka Bordoszewskiego wydarzyło się na promie. Załadowaliśmy się na prom i w momencie kiedy odbijaliśmy od brzegu ujrzeliśmy spóźnionych o minutę dwóch kolarzy. Byli to Grzesiek numer 9 i Bogdan Szyszka numer 4.

 

Teraz jesteśmy za Słubicami.

Ten punkt jest z jakiś kilometr za Słubicami, właśnie przyjechał Grzesiek i chwile potem Bogdan, jędza. maja 20 minut straty i jeszcze jędza. Dla Grzegorza to dobrze.

 

ps obok kowar w sobotę rozgrywany był wyścig szosowy. na fotce uchwyciliśmy Zbigniewa Sprucha.

 

 

28 września 2009 09:47

 

Wczoraj Grzegorz wysunął się na 3cie miejsce. o tym już wspominałem.

Akcja toczy się od tamtego momentu szybko i non stop się zmienia. Głównym czynnikiem powodującym roszady jest zmęczenie, defekty sprzętu, chwilowe niemoce czy kontuzje.

 

Grzegorz złapał kolejnego "kapcia" w Szczecinie, którego nie można było ominąć, bo to i tak najkrótsza droga. My w wozie technicznym byliśmy oddaleni od niego o około 15 minut jazdy po mieście. Dodatkowo trudno było go odszukać, by udzielić pomocy. Szybko zmieniliśmy całe koło. Warto dodać, że koła dla Grzegorza  przygotował i dostarczył trener reprezentacji polski w kolarstwie przełajowym Jan Antkowiak z Wałcza, który prowadzi w swym mieście sklep. Grzegorz twierdzi, że koła są wręcz rewelacyjne.

 

Przez defekt dętki i małe błądzenie po Szczecinie spadł znów na ostatnie , 5 miejsce. Dogonił jednak jadącą przed nim dwójkę kiedy ta posilała się przed nocną jazdą.

 

Już jako trójka kolarzy pojechali dalej do Międzyzdrojów i dalej pasem nadmorskim do Trzebiatowa, w którym nocowała dwójka kolarzy Grzegorz Bordoszewski i Bogusław Szyszka. Grzegorz Mazur mocno zmęczony uznał, że prześpi się kilkanaście kilometrów wcześniej.

 

Cała trójka wylegiwała się mniej więcej od 6 rano do 7:30 z tym, ze jak wspomniałem w dwóch różnych miejscach. Grzegorz i Boguś mijają właśnie Kołobrzeg, a Grzegorz Mazur zaraz do Kołobrzegu dotrze. Dziś oczywiście wszyscy powinni zakończyć swe harce po Polsce. Pierwszy kolarz Janek Lipczyński jest już na mecie. Do Rozewia dojechał tuż przed końcem weekendu.

 

Dziękujemy wszystkim za wszelką pomoc na drodze, którzy pomogli kolarzom i osobom towarzyszącym w Maratonie. Było takich sporo.

 

Zawodnicy zgodnie pozdrawiają wszystkich zainteresowanych Maratonem, tych którzy śledzili relacje, tych którzy trzymali kciuki i wszystkich którzy kochają jednoślady na dwóch kołach napędzane siła własnych mięsni..

 

Dziękujemy wszystkim mediom za przekazywanie relacji szerszej publiczności. Tym czasem zwijamy się i jedziemy dalej. Może jeszcze odezwiemy się z trasy.

 

 

28 września 2009 13:56

 

Dwójka Grzegorz Bordoszewski i Boguś Szyszka idą jak pieruny. wicher w plecy daje i przed 19 będą na mecie w Rozewiu. Każdy kto słuchał radiowej trojki o 5:10 usłyszał zaproszenie na metę, które ponawiam w imieniu kolarzy. Przyjdź i sprawdź jak wyglądają naprawdę twarde chłopy!

 

Tymczasem i do kolejnych relacji czy tez refleksji w temacie MRDP.

 

 

29 września 2009 09:58

 

Witajcie drodzy kibice.

Krótko i na temat.

 

Grzegorz 3ci na mecie, ex-aequo z Bogusiem Szyszką. Dotarli przed północą. O której dokładnie tego nie sprawdzałem.

Jeszcze napiszemy.

Po ostatnim postoju w Postominie (między Darłowem, a Ustką) pogoda w końcu się zmieniła.

Na niekorzyść kolarzy niestety. Lało ostro przez cały czas z małymi przerwami. Straciliśmy kontakt z kolarzami, bo zalane zostały ich telefony. Było sporo nerwówki. Brak czasu na foty. Stąd tylko foty z wręczenia pucharu dla Grzegorza przez organizatora Daniela Śmieję. Ze względu na wcześniej planowany nasz powrót (tych dwóch kolegów z wozu technicznego) do obowiązków życia zawodowego (kolarstwem zajmujemy się amatorsko) także Grzegorz zmuszony był wracać i chyba jako pierwszy odebrać puchar, gdyż planowane oficjalne ich rozdanie będzie dopiero dziś w godzinach porannych kiedy my odsypiamy imprezę.

 

Darujcie brak relacji nam naprawdę chce się spać :)

Pozdrawiamy,

Grzegorz, Darek i Wojtek."

 

Wstecz